Śliwki węgierki, porto i czekolada. Ciasto – marzenie
Do węgierek ciągnie mnie od zawsze 😆 Może ze względu na moje węgierskie nazwisko a może po prostu dla ich słodyczy i aromatu? Oczywiście w tym roku już wielokrotnie je zakupiłem. Nie zawsze węgierki okazywały się węgierkami. Bogactwo odmian śliwek na naszej polskiej ziemi jest naprawdę ogromne! Tym razem jednak udało mi się kupić takie, jakie lubię najbardziej – drobne, niektóre już nawet nieco podsuszone, z łatwością dające się „otworzyć” i usunąć pestkę. Postanowiłem więc, że ożenię je z dwoma innymi składnikami, które też często goszczą w mojej kuchni – winem porto oraz czekoladą.
ciasto: 7 średnich jajek, 5 łyżek karobu, 2 łyżki kakao, 160 g cukru, mała szczypta cynamonu, szczypta soli, 1 łyżeczka proszku do pieczenia
śliwkowa masa: 500 g wydrążonych śliwek węgierek, 3 czubate łyżki cukru, 3 łyżki wody, 3 goździki, 5 – 6 łyżek wina porto (ja użyłem ruby od Quinta da Romaneira)
ganache: 150 g gorzkiej czekolady, 6 – 7 łyżek śmietany 30%
Najpierw przygotowałem masę śliwkową. Można ją oczywiście zrobić poprzedniego dnia. Z wody i cukru zrobiłem karmel. Kiedy miał już kolor bursztynu (uwaga, bo w tym momencie bardzo szybko zmienia barwę na ciemniejszą i staje się gorzki!), wlałem do niego porto i po chwili dodałem pozbawione pestek, połówki węgierek i gożdziki. Gotowałem je na wolnym ogniu przez ok. 15 – 20 min. Jeśli płyn zbytnio by się wygotował, dodać kilka łyżek porto, lub wody. Odstawić do przestudzenia.
Przygotowanie ciasta nie jest skomplikowane. Żółtka ucieramy z cukrem. Następnie dodajemy do nich karob i kakao wymieszane z proszkiem do pieczenia, sól, cynamon i dokładnie mieszamy. Ubijamy białka i delikatnie łączymy z masą żółtkową. Ciasto wylewamy do natłuszczonej i posypanej bułką tartą lub zmielonymi migdałami foremki (ja użyłem okrągłej o średnicy 20 cm). Wkładamy do piekarnika nagrzanego do 180 st. i pieczemy 25 – 35 min. Aby się przekonać, czy ciasto jest już upieczone, wbijamy w nie drewniany patyczek. Uwaga – sprawdzamy stopień upieczenia pośrodku ciasta, nie na jego brzegach – tam szybciej się piecze aniżeli pośrodku! Ciasto zostawiamy do ostudzenia w piekarniku. Zazwyczaj trochę się zapada, jednak nie ma zakalca a jest takie, jak najbardziej lubię – mokre.
Kroimy je na pół. Spodnią warstwę smarujemy naszą śliwkową masą i przykrywamy odkrojonym wierzchem. Ja wierzch odwróciłem, przykrywając brzydszą, zapadniętą stroną masę śliwkową a na wierzchu zostawiając jego gładką powierzchnię. Pokrywamy wierzch i boki ciasta ganachem.
Ganache przygotowujemy mieszając w kąpieli wodnej czekoladę ze śmietaną. Pamiętajmy, aby śmietanę wyjąć wcześniej z lodówki. Jeśli nasz ganache jest zbyt gęsty, lub ma widoczne, małe grudki i nie jest lśniący, dolewamy jeszcze trochę śmietany. Cały czas oczywiście mieszamy go, uważając aby wrząca woda nie była zbyt blisko naczynia z naszą czekoladą.
Wierzch tortu można ozdobić skrawkami białej, lub mlecznej czekolady.
Dobrze jest dać się ciastu „przegryźć”, czy raczej przejść aromatem i smakiem śliwek i porto w lodówce przez kilka godzin a najlepiej przez noc. Jeśli masa śliwkowa nie wyszła Wam zbyt płynna, można przed jej wyłożeniem na ciasto nasączyć je kilkoma łyżkami porto.
Ciasto będzie smakować doskonale z kieliszkiem porto lub filiżanką mocnej kawy.